Kiedy sięgam po książki Katarzyny Bereniki Miszczuk, zawsze wiem, że czeka mnie coś wyjątkowego – połączenie magii, humoru, tajemnicy i niezwykle swojskiego klimatu. Jednak „Tajemnica domu w Bielinach” to coś więcej niż kolejna opowieść dla młodszych czytelników. To historia, która przenosi nas w świat, gdzie legenda, słowiańskie wierzenia i dziecięca ciekawość splatają się w opowieść o odwadze, przyjaźni i odkrywaniu tego, co ukryte za codziennością.
To pierwszy tom serii Klub Kwiatu Paproci – spin-offu uwielbianego przez czytelników cyklu Kwiat paproci, który tym razem Miszczuk kieruje do młodszych odbiorców. Ale niech to nikogo nie zmyli – dorośli również znajdą tu coś dla siebie. Autorka z niezwykłą lekkością wprowadza nas ponownie do Bielin – małej, tajemniczej miejscowości, gdzie obok zwyczajnych ludzi żyją istoty ze słowiańskich mitów: rusałki, leszy, strzygi czy południce.
Główna bohaterka, Michałka, to dziewczynka z charakterem – ciekawska, odważna, z odrobiną przekory. Przeprowadza się wraz z mamą do starego domu w Bielinach, w którym, jak szybko się okazuje, dzieje się coś bardzo dziwnego. W domu słychać szmery, ktoś przesuwa przedmioty, a niektóre drzwi wydają się prowadzić nie tam, gdzie powinny. Brzmi znajomo? Trochę jak klasyczna powieść przygodowa z nutą grozy – ale Miszczuk robi z tego coś wyjątkowego, bo osadza tę tajemnicę w polskiej kulturze i ludowych wierzeniach.
To, co najbardziej mnie zachwyciło, to umiejętność autorki tworzenia atmosfery. Każda strona pachnie lasem, ziołami, dymem z kominka i letnim deszczem. Świat Bielin jest magiczny, ale nie przerysowany – czujemy, że magia czai się tuż za rogiem, w zwyczajnych miejscach, jeśli tylko mamy odwagę ją dostrzec.
Michałka wraz z nowo poznanymi przyjaciółmi zakłada Klub Kwiatu Paproci – dziecięcą drużynę badaczy tajemnic. W ich przygodach odnajdujemy echo dawnych opowieści, które nasi dziadkowie szeptali przy piecu. Autorka pokazuje, że słowiańskie legendy mogą być fascynujące, żywe i bliskie współczesnym dzieciom. To nie jest historia o straszeniu, lecz o oswajaniu lęków – o tym, że czasem to, czego się boimy, może okazać się czymś pięknym i wartym poznania.
Jako dorosła czytelniczka i mama widzę w tej książce ogromną wartość edukacyjną i emocjonalną. Miszczuk wplata w fabułę wiedzę o dawnych wierzeniach, przyrodzie i kulturze ludowej, ale robi to subtelnie, bez dydaktyzmu. Dziecko, które czyta „Tajemnicę domu w Bielinach”, uczy się ciekawości, odwagi, współpracy, a przy okazji poznaje fragment polskiego dziedzictwa, który w innych książkach często jest pomijany.
Książka ma także świetne tempo – jest pełna zagadek, przygód i momentów, które trzymają w napięciu, ale nie są zbyt straszne dla młodego czytelnika. To idealna równowaga między tajemnicą a ciepłem rodzinnej opowieści.
Nie sposób nie wspomnieć o warstwie emocjonalnej – relacji Michałki z mamą, o potrzebie przynależności, przyjaźni i o tym, że każde dziecko – nawet to, które właśnie przeprowadziło się do nowego miejsca – może odnaleźć swoje „magiczne” miejsce na ziemi.
Podsumowując: „Tajemnica domu w Bielinach” to książka, która łączy pokolenia. Dzieci zachwyci przygodą i zagadką, a dorosłych – ciepłem, nostalgią i błyskiem słowiańskiej magii, która przypomina o korzeniach. Katarzyna Berenika Miszczuk stworzyła opowieść pełną uroku, humoru i mądrości, którą czyta się jednym tchem – najlepiej wieczorem, pod kocem, przy kubku herbaty.
To nie tylko lektura – to podróż do świata, w którym dawni bogowie, duchy lasu i dziecięca wyobraźnia żyją obok siebie, w zgodzie i z odrobiną psotnego uśmiechu. 🌿✨



