Niektóre książki pojawiają się w naszym życiu po prostu w odpowiednim momencie. Tak właśnie było u mnie z Labiryntem Lukrecji Agnieszki Chylińskiej. Sięgnęłam po nią trochę z ciekawości, trochę z sympatii do autorki, a trochę dlatego, że lubię książki, które niosą ze sobą coś więcej niż tylko historię. I to „coś” tutaj zdecydowanie znalazłam.
Dziewczynka, która przestała mówić
Lukrecja to niezwykła bohaterka. Z pozoru zwykła dziewczynka – mieszka z rodzicami, chodzi do szkoły, ma swoje marzenia i lęki. A jednak w jej świecie jest coś, co boli. Czuje się niezrozumiana, jakby nikt naprawdę jej nie słuchał. I pewnego dnia postanawia… zamilknąć. Po prostu przestaje mówić.
To nie jest bunt ani kara dla dorosłych. To raczej wołanie o uwagę, o czułość, o obecność. Ten gest milczenia jest przejmujący, bo przecież każdy z nas zna to uczucie – że mówi, a nikt nie słucha. Lukrecja milczy, żeby wreszcie ktoś ją zauważył. I to milczenie staje się jej największą siłą.
Labirynt jako metafora życia
Tytułowy labirynt nie jest tylko miejscem z książki. To symbol – życia, dorastania, emocji, w które można się zagubić. Chylińska bardzo mądrze i delikatnie pokazuje, że każdy z nas ma swój labirynt. Czasem błądzimy w nim długo, zanim znajdziemy właściwą drogę.
Podczas czytania miałam wrażenie, że idę razem z Lukrecją tymi korytarzami – chwilami mrocznymi, pełnymi pytań i zagubienia, ale też z nadzieją, że na końcu znajdzie się światło. I że milczenie może być sposobem, by to światło w ogóle dostrzec.
Cisza, która staje się głosem
To, co w tej książce najbardziej mnie poruszyło, to sposób, w jaki autorka pisze o emocjach. Bez moralizowania, bez tanich wzruszeń. Po prostu prawdziwie. W świecie, w którym ciągle mówimy, komentujemy i oceniamy, Labirynt Lukrecji przypomina, że czasem najwięcej dzieje się wtedy, gdy zapada cisza.
Ta cisza Lukrecji nie jest pustką – to przestrzeń pełna znaczeń. To cisza, która uczy, jak słuchać siebie i innych. Jak zatrzymać się, spojrzeć komuś w oczy, dostrzec, że za każdym uśmiechem może kryć się coś więcej.
Wrażliwość, która nie jest tylko dla dzieci
Choć książka jest opisywana jako literatura dla dzieci, moim zdaniem to jedna z tych historii, które każdy dorosły powinien przeczytać. Bo przypomina o prostych, ale ważnych rzeczach: o potrzebie bliskości, o zrozumieniu, o tym, że słowa to nie wszystko.
My, dorośli, często zapominamy, jak to jest być dzieckiem – kiedy świat wydaje się ogromny, a nasze emocje zbyt trudne do wypowiedzenia. Chylińska daje dzieciom głos, ale jednocześnie pokazuje dorosłym, że czasem trzeba po prostu… przestać mówić, żeby usłyszeć.
Ilustracje, które tworzą klimat
Nie mogę nie wspomnieć o ilustracjach Surena Vardaniana – są niesamowite. Trochę mroczne, trochę baśniowe, a przy tym pełne emocji. Idealnie pasują do tej historii. Każda strona wygląda jak fragment snu, w którym realizm miesza się z symboliką. To jedna z tych książek, które warto mieć w papierze – żeby poczuć fakturę stron i po prostu zanurzyć się w ten świat.
Dlaczego ta książka zostaje w głowie
Po przeczytaniu „Labiryntu Lukrecji” długo jeszcze o niej myślałam. O tej dziewczynce, która milczy, żeby być usłyszaną. O rodzicach, którzy dopiero w ciszy zaczynają naprawdę słuchać. O tym, jak łatwo w codziennym pośpiechu zgubić to, co najważniejsze – drugiego człowieka.
To nie jest książka, którą się tylko „czyta”. To książka, którą się przeżywa. Każdy rozdział jest jak krok w głąb siebie. Jak małe przypomnienie, że w życiu też czasem trzeba przejść przez własny labirynt, żeby odnaleźć wyjście – albo po prostu zrozumieć, kim się jest.
Komu polecam?
Polecam ją wszystkim – nie tylko dzieciom, ale też dorosłym, którzy lubią historie z przesłaniem. Rodzicom, którzy chcą lepiej zrozumieć swoje dzieci. I każdemu, kto czasem czuje, że świat za bardzo hałasuje.
To piękna, mądra i wzruszająca opowieść, do której chce się wracać. I mam wrażenie, że za każdym razem odkrywa się w niej coś nowego.
Bo Labirynt Lukrecji to nie tylko książka o dziewczynce, która przestała mówić. To opowieść o nas wszystkich – o tym, jak czasem gubimy się w codzienności, a jednak wciąż szukamy wyjścia, światła, zrozumienia.
I może właśnie w tym tkwi jej siła – w prostocie, szczerości i w tej cichej prawdzie, że czasem najgłośniej słychać serce.



